O czym przeczytamy w książce “Charyzmatyk z Nazaretu”?
Czy gdy słyszysz słowo „Jezus”, widzisz ulizanego młodzieńca z długimi włosami, opasanego białym prześcieradłem, dobrotliwie spoglądającego na swoich wyznawców? Mdłego i niewadzącego nikomu pięknoducha, uśmiechającego się grzecznie do wszystkich? Masz wrażenie, że to wszystko na maksa plastikowe, nudne i nieciekawe? Jeśli tak, to po prostu nie wiesz, kim jest Jezus! Bóg w Jezusie stał się prawdziwym, pełnokrwistym człowiekiem. Przyjął ludzkie ciało i duszę oraz wszystkie ograniczenia, które się z tym wiążą. Odczuł, co to głód i zimno, gniew, zmęczenie i porażka. Ludzie mówili o Nim: pijak i żarłok, bluźnierca opętany przez Belzebuba albo po prostu świr. Kompletny wariat, który sprowadzi na ludzi katastrofę. Nawet Jego rodzina martwiła się, czy aby za mocno nie odleciał. Nie był grzecznym, układnym mydłkiem, wygłaszającym zgrabne, poprawne politycznie slogany, ale autentycznym, pełnym pasji i emocji człowiekiem, którego słowa i zachowania wkurzały i gorszyły wielu mu współczesnych.
Możliwe że i ty, czytając tę książkę, poczujesz się zgorszony. Bo w głowie nosisz obraz Jezusa – pluszowego misia. Ten obraz może i pasował do dziecinnego pokoju, ale prawda jest taka, że nie ma on nic wspólnego z realnym Jezusem, o którym mówią ewangelie. Jeśli już szukać obrazów wśród fauny, Jezus jest raczej lwem i to zdecydowanie nieoswojonym. Masz odwagę wymienić misia na dzikiego lwa?
Jeśli pozwolisz poprowadzić się tej książce, poznasz Człowieka, który pomimo strachu pozwolił się ukrzyżować, by Cię ocalić. Dowiesz się, kim jest Ten, kto Cię szuka. Żywy. Z krwi i kości. Zaryzykujesz?
Marcin Kaczmarczyk jest nawróconym katolikiem, autorem książki „Bóg ma 20 lat”.
Fragment książki:
„Po nocnych, emocjonujących przygodach łódź dobiła do brzegu po drugiej stronie Jeziora Galilejskiego. Na miejscu Jezusa byłbym trochę zawiedziony „osiągnięciami” uczniów. Na pewno myślałbym o tym, co zrobić, żeby coś sensownego z tych ludzi wydobyć. Jednak Jezus, gdy tylko wyszedł z łodzi, zaraz został zaczepiony przez opętanego.
Do Jezusa podszedł ktoś, kto – jak ja to mówię – był normalny inaczej. Św. Łukasz pisze nawet, że ów jegomość biegał na golasa i straszył ludzi: „I przypłynęli do kraju Gergezeńczyków, który leży naprzeciw Galilei. Gdy wyszedł na ląd, wybiegł Mu naprzeciw pewien człowiek, który był opętany przez złe duchy. Już od dłuższego czasu nie nosił ubrania i nie mieszkał w domu, lecz w grobach” (Łk 8,26-27). Co prawda św. Marek nie wspomina o nudystycznych zwyczajach opętanego, ale z pewnością możemy stwierdzić, że facet normalny nie był: „Mieszkał on stale w grobach i nawet łańcuchem nie mógł go już nikt związać. Często bowiem wiązano go w pęta i łańcuchy; ale łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go poskromić. Wciąż dniem i nocą krzyczał, tłukł się kamieniami w grobach i po górach” (Mk 5,3-5).
Gdy tylko zobaczył Jezusa, od razu podbiegł i oddał mu pokłon, krzycząc, żeby Jezus dał mu spokój. Legion, bo tak brzmi imię ducha nieczystego, boi się Jezusa. Chce go wziąć na litość. Wie, że ma do czynienia z Synem Boga. Nawet z Nim nie walczy, bo jest świadom, że w tej walce nie ma szans. Gdy widzi, że Jezus nie odpuści, zły duch zaczyna prosić, żeby Jezus wyrzucił go w stado świń. I Jezus tak robi. Dwa tysiące świń pędem rzuca się na urwisko. Dwa tysiące świń!!! Nigdy w życiu nie widziałem tylu świń, co najwyżej około setki w jednym miejscu. I nawet ta setka zrobiła na mnie duże wrażenie. A teraz wyobraź sobie dwudziestokrotnie większe stado spadające z urwiska. Przecież to musiała być jedna wielka rzeźnia. Smród, hałas i kupa kurzu.
Całej tej sytuacji przyglądali się miejscowi pasterze. Widząc, co się dzieje, pobiegli do miasta, żeby zdać sprawę mieszkańcom. Ci przybiegają i widzą, że człowiek, który do tej pory był opętany, siedzi teraz z Jezusem i wygląda całkowicie normalnie. Powinni się cieszyć! A oni co? Przestraszyli się: „Pasterze zaś uciekli i rozpowiedzieli to w mieście i po zagrodach, a ludzie wyszli zobaczyć, co się stało. Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie „legion”, jak siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli, opowiedzieli im, co się stało z opętanym, a także o świniach. Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic (Mk 5,14-17).