Dzięki lekturze “Dziejów duszy” poznasz głęboką duchowość Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus – Karmelitanki Bosej i Doktor Kościoła. W “Małej Teresce” ujmuje nade wszystko jej prostota, dziecięctwo duchowe, ufność wobec Boga. Teresa wskazuje nam “małą drogę”, którą można dążyć do wielkiej świętości.
W wieczór miłości, już bez przypowieści
Rzekł Jezus uczniom: ,,Ten, kto mnie miłuje
I wszystko, co się w mej nauce mieści,
Ochotnym sercem chować usiłuje,
Ten i od Ojca umiłowan będzie —
Ojciec wraz z Synem u niego zagości
I już na ziemi odpoczywać będzie
W wiecznej miłości”.
Więc żyć miłością — to posiadać Ciebie,
O Jezu, — Ojca Słowo wiekuiste,
I w Twej miłości zgubić całą siebie
I wchłaniać Ducha płomienie ogniste,
Bo kiedy Ciebie o Jezu miłuję,
Wtedy i Ojciec cały mi się daje,
Trójca Najświętsza w mej duszy się staje
Więźniem miłości.
Fragment książki:
W początkach pełnienia urzędu Mistrzyni, kiedy opowiadałyśmy jej o naszych wewnętrznych walkach, nasza droga Siostra starała się nas uspokoić czy to rozumowaniem, czy wykazując nam jasno, że ta lub tamta miała rację. Ale ta metoda wywoływała długie dyskusje, które nie osiągały zamierzonego celu i nie przynosiły duszom korzyści. Bardzo szybko spostrzegła się i zmieniła swe postępowanie. Zamiast starać się o to, byśmy uniknęły walki usuwając jej przyczynę, stawiała nas z nią oko w oko…
Tak więc na przykład, przychodziłam, by jej powiedzieć: Oto jest sobota, a moja towarzyszka, mająca w tym tygodniu obowiązek napełnienia skrzyni drzewem, nie zrobiła tego, a przecież ja robię to w mojej kolei tak starannie. Wtedy dążyła ona do tego, by mnie przyzwyczaić do znoszenia sytuacji, które mnie tak bardzo oburzały. Nie starała się rozproszyć sprzed mych oczu tych czarnych myśli, ani o to, by wyświetlić sprawę, ale zmuszała mnie do rozważenia jej możliwie najdokładniej i zdawała się przyznawać mi rację:
,,No, więc, przypuśćmy, że tak jest; zgadzam się, że twoja towarzyszka popełnia te winy, które jej przypisujesz…”
Postępowała w ten sposób, by mnie nie zniechęcać, a następnie pracowała na tej bazie. Krok za krokiem doprowadziła mnie do tego, że pogodziłam się z losem, a nawet nauczyła mnie pragnąć tego, by Siostry nie okazywały mi względów czy uprzejmości i co więcej, bym była nawet upominana zamiast nich, gdy one niedoskonale spełniały polecenia, by mnie obwiniano niesłusznie za niewykonanie tego, co nie było moim obowiązkiem. W końcu utrwaliła w mej duszy to najdoskonalsze usposobienie. Później, gdy zwycięstwo zostało już odniesione, opowiadała mi o dowodach ukrytej cnoty oskarżonej przeze mnie nowicjuszki. Wkrótce urazy ustąpiły podziwowi i przekonaniu, że inne są lepsze ode mnie.
Co więcej, chociaż wiedziała, że ta Siostra napełniła ową sławną skrzynię drzewem, strzegła się bardzo, by mi o tym nie powiedzieć, bo taka wiadomość unicestwiłaby od razu moją walkę wewnętrzną. Postępując zgodnie ze swym planem, który chciałam tu przedstawić, mówiła mi z prostotą: “Wiem, że skrzynia jest już napełniona”, ale zrobiła to dopiero wtedy, gdy byłam już doskonale przygotowana do przyjęcia tej wiadomości.
Nieraz zostawiała nam samym niespodziankę podobnego odkrycia i korzystała z okazji, by pokazać, że przyczyną walki wewnętrznej była często nasza wyobraźnia a nie rzeczywiste i rozumne powody.
— Chcę chętnie przyjmować uwagi, jeżeli są słuszne — mówiłam do niej — uznaję je wtedy gdy popełniłam błąd, ale nie mogę znieść upomnienia jeśli jestem w porządku.
,,Co do mnie — odpowiedziała — jest całkiem inaczej. Wolę być niesłusznie oskarżoną, bo gdy nie mam sobie nic do wyrzucenia, ofiaruję to Bogu z radością; następnie upokarzam się na myśl, że jestem zdolna do zrobienia tego, o co mnie oskarżają”.