O czym opowiada książka “Spragnione serce”?
Kiedy poznajemy Neminem, jest jeszcze małą dziewczynką, pozostawioną samą sobie, bez czyjejkolwiek opieki i troski. Miłość zawodzi ją od najwcześniejszych lat jej dzieciństwa. Dlatego wyznacza cel swojego życia – zbudować dom. Swoje miejsce na ziemi, w którym wreszcie będzie mogła poczuć się bezpiecznie, świadczące o tym, że gdzieś przynależy, miejsce, gdzie kończy się władza innych ludzi, a zaczyna jej wolność. Jednak pragnienie domu staje się dla jej zranionego serca więzieniem, skoro każde jej działanie jest podszyte lękiem, a każda myśl brakiem zaufania. Wtedy ściany okazują się murami obronnymi, zawsze zamknięte drzwi – warowną bramą, a drugi człowiek – wrogiem. Czasem pragnienie wolności i niezależności przemienia się w naszą największą niewolę.
Kiedy Neminem spotyka na swojej drodze Verusa, nie wie jeszcze, że od teraz na nic w swoim życiu nie będzie już mogła patrzeć jak dotąd. Strach, który zdominował jej myśli, powoli ustępuje fascynacji, kiedy dzień po dniu płynące od Niego dobro zaczyna wnikać w jej pozbawiony kolorów świat. Co jednak będzie, gdy Verus zniknie? Gdy porzuci ją tak, jak zrobili to wszyscy, których dotąd znała i którym zaufała? Kiedy krwawisz każda bliskość, nawet najmniejsza, staje się raniąca. Czy Neminem pokona obezwładniający ją lęk, który jak trucizna zabija w niej zdolność przyjmowania miłości i odpowiadania na nią? Czy zaryzykuje kolejne zranienie – ból rozstania – aby zyskać znacznie więcej?
A Ty?
Fragment powieści “Spragnione serce”:
Jej serce, wbrew rozsądkowi, rwało się na szczyt wzniesienia. Gdzież ja wejdę na taką stromiznę? – pomyślała jeszcze, ale stopy same zrobiły już pierwszy krok. Szła przed siebie, brnąc po pas w wysokiej trawie. Nie czuła zmęczenia mięśni ani braku tchu. Ale zaczęły wracać obrazy z przeszłości, tej dawno już zostawionej, jako miniona.
Smutek i strach powoli podkradały się do serca, ale Mea mimo to pozostawała spokojna. To była historia jej życia. Cała. Cienie i blaski. Życie i śmierć. Usłyszała kochający Głos, dobiegający jakby z samego sedna jej istnienia; mówił, aby się nie bała. Zapewniał, że jest przy niej, że był zawsze, w każdej z tych chwil, na które teraz patrzyła, w jej tułaczce. Że płakał razem z nią i zbierał jej łzy do swojego bukłaka, aby żadna nie upadła zapomniana.
Mea znała już ten Głos, pierwszy raz usłyszała Go w sobie w pałacu Inanisa, wtedy nie umiała Go jeszcze rozpoznać. Ale przez ostatnie lata często z Nim rozmawiała. W połowie wzgórza obrazy opuściły ją i zobaczyła w duchu uśmiechniętą twarz Faustusa, Fides i Inanisa. A im wyżej się pięła, tym głośniejszy był w niej Głos i większa światłość ogarniająca jej serce. Podniosła wzrok i wtedy Go zobaczyła.
Stał na samym szczycie. Miał na sobie złotą szatę i bielejącą pelerynę, spiętą na piersi złotym łańcuchem. Jego skroń okryta była koroną. – Verus! – krzyknęła Mea i puściła się biegiem przez wysoką trawę, prawie frunąc nad ziemią. Dopadła Jego stóp i dotknęła ich czołem. – Mój Pan i mój Król– szepnęła z mocą. – Teraz i na zawsze. I wtedy Verus odpiął z piersi złoty, lśnią- cy łańcuch, zdjął swój śnieżnobiały płaszcz, a następnie uniósł go zamaszystym ruchem i okrył klęczącą przed Nim kobietę, tak, że widać było tylko czubek pochylonej głowy. Potem zdjął błyszczącą koronę i nałożył ją na jej skronie.
O autorce:
Dagmara Waszkiewicz – jest żoną, mamą, na co dzień pracuje ze zranionymi sercami jako terapeuta chrześcijański